niedziela, 24 lutego 2013

Seks się sprzedaje, sport także



Mój blog nie trafia w niszę rynkową, jest wszak kolejnym blogiem o reklamie. Mam wątpliwości, 
co do możliwości takiego "trafienia", blogów jest przecież coraz więcej. Wszyscy chcą pisać, chcą żeby ich czytać. Chcemy opowiadać o sobie i zostać zauważonymi (lub nie, byle się wywnętrzniać). Nie jestem pod tym względem wyjątkiem.  Ale to nie temat na dziś, dzisiaj ma być o niszach rynkowych. Skomentuję go tylko słowami Patrycji Pustkowiak z ostatniej Chimery:

„Kiedy Kierkeegard wprowadzał do XIX-wiecznej humanistyki pojęcie samorealizacji, na pewno nie przypuszczał, jak złowrogie ziarno wyda jego zacna idea. Nie zważając na ponure doniesienia dotyczące drastycznego spadku czytelnictwa, coraz więcej osób zaczyna pisać (być może zresztą te dwie tendencje mają ze sobą wiele wspólnego). Zapomnijcie o Ibiszu, zapomnijcie 
o Cichopek, nadciąga Ilona Felicjańska i jej „Wszystkie odcienie czerni”, thriller erotyczny, który, jak głosi autorka, wywoła szok. Miejmy nadzieję, że nie estetyczny.”

Zaczęłam od tematu blogowego, ponieważ jest on teraz modnym, a wyszukując pierwszy lepszy artykuł dotyczący nisz rynkowych, trafiamy dzięki googlowi na taki, który traktuje o pisaniu internetowych dzienników i zarabianiu przy tym ogromnych pieniędzy. Taki artykuł znalazłam na blogu zaistniejonline.pl/ (całkiem ciekawie tam). Wyczytałam, że trzy niewyczerpywalne nisze kryją się w zagadnieniach: zdrowie, pieniądze/finanse, randki/seks. Dosyć oczywiste i niezwykle ogólne, ale jest to już jakaś wskazówka. Wymienione obszary same w sobie nie są niszami - 
ale w ich zakresie możemy znaleźć wiele nisz rynkowych, gdyż owe kwestie zawsze będą interesować odbiorców. Nie zaprzeczę, iż zawsze, gdy na studiach mogłam wybrać dowolny temat referatu/prezentacji, wybierałam jeden z wymienionych, ażeby koledzy się nie nudzili 
i słuchali mnie . Czyli zazwyczaj było o seksie. Wszyscy słuchali, zawsze. Podobnie sprawa się ma z tytułem tego posta – chciałam nazwać go „nisze rynkowe”, ale kto by to czytał?

Nawiązując jednak do niszy związanej ze zdrowiem, a dokładniej – ze sportem, zastanawiam się, jak długo pozostanie ona tak popularna i chętnie wykorzystywana jak obecnie. Coraz częściej dbamy o swoją kondycję fizyczną, a jeśli nie dbamy, to na pewno wiemy, że powinniśmy. Zasypują nas informacje na ten temat. Owa moda rozwija się  równolegle do nieokiełznanego konsumpcjonizmu (oba zjawiska podsycają się wzajemnie) oraz siedzącego trybu życia współczesnego społeczeństwa. Czy jest tu nadal jakaś nieodkryta nisza rynkowa, skoro już wszyscy wiedzą o omawianych tendencjach? Przedsiębiorcy mają świadomość, że nasza cywilizacja ma wielki problem z zaburzeniami odżywiania, zdrowym trybem życia, stresem, chorobami układu krążenia... I znają na to sposób - jest to sport, który coraz lepiej się sprzedaje. 

Niedawno miałam przyjemność fotografować trening crossfit. Trening ów, prowadzony był przez producentów sprzętu sportowego, stąd moja obecność tam - miałam im zrobić zdjęcia na stronę internetową. Fotografowałam więc kółka gimnastyczne, sztangi, skakanki i inne, w zasadzie nieskomplikowane, ale nieznane mi sprzęty. Do tego było sporo facetów bez koszulek, 
więc na tegoroczny Dzień Kobiet żaden pokaz chipendalesów nie jest mi już potrzebny. 

Zmierzam jednak do tego, iż nisza, która dopiero zostaje zauważona przez producentów, to ta związana z crossfitem. Interesująca forma ruchu, w USA niezwykle popularna, do Polski niebawem zawita. Książek na ten temat jeszcze mało, stron www po polsku też niewiele, sprzęt dopiero się rodzi u garażowych rzemieślników, trenerów sporo, ale tylko w większych miastach. Trening ten obejmuje praktycznie wszystko, ma być urozmaicony i intensywny. Jestem więc ciekawa, ilu producentów i właścicieli klubów przyuważy niszę i doda do swoich ofert słówko "crossfit". Jedno małe słowo, a może wiele zdziałać. Niszowe słowa kluczowe mają moc. 

Podany przykład wydaje się być doskonałą ilustracją do słów Anny Tarnawy z artykułu "Nisza codzienności i jutra": "Jak pokazały wyniki badania pt. „Strategia niszy rynkowej jako specyficzny element potencjału rozwojowego mikroprzedsiębiorstw” prawie wszystkie - bo 98,5% -  mikroprzedsiębiorstwa działające w Polsce to firmy niszowe. Co ciekawe, ich niszowość nie ma charakteru zero – jedynkowego. Raczej jest to rodzaj przynależności do węższego lub szerszego zakresu niszy, jako że przedsiębiorcy prowadzą działalność w jednym lub więcej typie niszy jednocześnie. Rozszerzając zakres niszowości przedsiębiorcy zyskują lepszą pozycję konkurencyjną, stają się bardziej otwarci na współpracę z zewnętrznymi podmiotami."

Strategia niszy rynkowej wydaje się być opłacalna i logiczna. Jest jednak wykorzystywana powszechnie i, jak mniemam, nieco przeceniona. Znalezienie niszy, mimo iż trudne, jest możliwe. Wykorzystanie jej to jednak zupełnie inna sprawa, która udaje się nielicznym. 
Dochodzimy więc do takiego oto truizmu: trzeba umieć się sprzedać. 

Źródła & polecam do poczytania:
Chimera nr2/2013

"Nisza nader często poszukiwana przez mikroprzedsiębiorców to nic innego jak część rynku, 
w której istnieją odbiorcy posiadający sprecyzowane, lecz niezaspokojone potrzeby. 
Z drugiej strony nisza rynkowa może odnosić się do grupy docelowej, której potrzeby są jeszcze nieuświadomione."


środa, 20 lutego 2013

Prawdziwe Problemy



Użytkownicy Twittera z pewnością dobrze wiedzą o możliwości otagowania swoich wpisów następująco:  
#FirstWorldProblems (Problemy Pierwszego Świata).

Osobiście rzadko korzystam z tego portalu, jednak obiecuję poprawę, zauważyłam bowiem, iż jest to niezbędne do zrozumienia przekazów, które są do mnie skierowane. Wbrew niektórym opiniom zgadzam się z tezami, iż w Sieci współcześnie istnieć trzeba, a jeśli nie istnieć, to chociaż się 
w niej nieźle orientować. Z umiarem i krytycyzmem (właściwym nielicznym), acz trzeba. 
Żeby nie gubić się w społeczeństwie, żeby sobie sprawnie funkcjonować.

Ale przechodząc do sedna - zaciekawiła mnie kampania organizacji Water is Life nawiązująca do wspomnianego tagu. Użytkownicy Twittera używają go do oznaczania spraw trywialnych, banalnych. Nadają tym samym rangę poważnego problemu rzeczom i zdarzeniom niewiele znaczącym, co może być zrozumiane jedynie przez mieszkańców bogatych krajów. 

W omawianej kampanii społecznej zwraca się uwagę na całkiem inne problemy, nasuwa się tu na myśl określenie silnie wartościujące: poważne problemy czy prawdziwe problemy. Bezpośredni zwrot do adresata mówi: "Donate to solve real problems" (Pomóż finansowo, by rozwiązać prawdziwe problemy).

Nie należy zapominać, iż tag #FirstWorldProblems ma najczęściej wymiar ironiczny, traktuje raczej o dystansie do samego siebie niż o powadze i faktycznym problemie, ale w połączenia 
z przekazem wizualnym zawartym w kampanii, tworzy doprawdy poruszające zestawienie.


"Sat in the front row of a movie theater and now my neck is sore.
Donate to help solve real problems."

"I accidentally cut my grapefruit on the wrong axis.
Donate to help solve real problems."

"I hate waiting a full six months before the dentist will clean my teeth again.
Donate to help solve real problems."

"My son got the wrong toy in his happy meal.
Donate to help solve real problems."

Advertising Agency: DDB, New York, USA
Chief Creative Officer: Matt Eastwood
Executive Creative Director: Menno Kluin
Copywriter: Frank Cartagena
Art Director: Sam Shepherd
Head of Content TVP: Ed Zazzera
Photographers: Alec Helm, JT Elbracht
Retoucher: John Cason
Designer: Juan Carlos Pagan

 Źródła:

czwartek, 14 lutego 2013

Estetyka czy "nieestetyka" reklamy



 Słów kilka o skrypcie "Estetyka reklamy".

Publikacji tej nie mogę nazwać książką, mimo że przedstawia dla mnie podobną wartość. 
Jest to skrypt, maszynopis widniejący na pożółkłych stronach, wydany prawie 40 lat temu. 
Sporo starszy i mądrzejszy ode mnie. I wciąż zaskakująco aktualny.

Sam wstęp mówi o przeobrażeniach gospodarczych, społeczno-kulturowych, które doprowadziły do wzajemnego przenikania się nauki, techniki i sztuki. Momentami trudno oprzeć się wrażeniu, 
że jest to publikacja wydana najwyżej 5 lat temu. 

„Plastyka posiada dziś wpływ na jakość estetyczną i funkcjonalność produkowanych dóbr kultury materialnej; decyduje o oprawie życia człowieka, formie estetycznej produktów przemysłowych, wydawnictw, opakowań – coraz szerzej włącza się w rozwiązywanie zagadnień współczesnej informacji wizualnej. Jest o tyle ważne, że we współczesnej cywilizacji  obraz stanowi  jeden 
z najbardziej masowych i najsilniej działających środków. Komunikowanie wizualne ma charakter uniwersalny. (…)”

Dosyć dobrze czyta się o reklamie jako o dziedzinie ściśle powiązanej ze sztuką. Można przez chwilę zapomnieć o powszechnym potępieniu „złej reklamy”, która kusi i sprowadza nas na drogę nikczemnych, niepotrzebnych wydatków oraz nieokiełznanego konsumpcjonizmu. W omawianym skrypcie bowiem, przytoczono zarys założeń estetyki jako nauki. Na samym początku części I czytamy: „Podana na wstępie skryptu motywacja aktualnego zainteresowania problematyką estetyki implikuje potrzebę poznania jej zasadniczych treści i zakresu oddziaływania”. 
Wbrew pozorom niewiele publikacji na temat reklamy zwraca uwagę na taką potrzebę.

 Skupiono się też na genezie sztuki i jej powiązaniu z definicją piękna.

„Wiele teorii idealistycznych wyprowadzało sztukę z właściwego człowiekowi poczucia piękna, 
z autonomicznej potrzeby człowieka. Sprawę genezy sztuki trzeba jednak stawiać oddzielnie 
w stosunku do piękna. Sztuka nie powstała z uwagi na realizowanie piękna, 
które w zamierzchłych czasach nie stanowiło wartości estetycznej.”

Skrypt „Estetyka reklamy” daje poczucie, iż mimo znacznego wzrostu liczby kanałów komunikacyjnych i środków komunikacji, podstawowe założenia reklamy pozostają te same: „(…) głównym założeniem jest zharmonizowanie słowa i obrazu”, czy „funkcjonalność wszelkich poczynań reklamowych narzuca twórcy rozwiązanie kompozycji, w której konkretny towar jest punktem centralnym; w stosunku do tego punktu kształtują się pozostałe składniki kompozycji.”

Warto zauważyć, iż obecnie zapewne wzrósł nasz krytycyzm wobec przekazów reklamowych, 
nie patrzymy już na nie tak idealistycznie, jak robiliśmy to 40 lat temu. Nie przypisujemy reklamie funkcji jedynie edukacyjnej, zauważamy tę perswazyjną, dostrzegamy manipulację.  Myślę, 
że mamy też tendencję do popadania w inną skrajność, a mianowicie - bezrefleksyjne obwinianie reklamy o nasz brak obiektywizmu i wiele innych nieszczęść współczesnego świata. A to, 
co właściwe, pewnie zwyczajowo leży sobie gdzieś pośrodku, całkowicie spokojnie 
i bezużytecznie, bo nikt nigdy jeszcze nie odkrył złotego środka.

Rozważania na temat estetyki reklamy podsumowałabym w tym przypadku następującym cytatem: „(…) aprobata określonej wartości może powstawać wyłącznie wskutek zapoznania się z wartością podmiotu”. 

Natomiast do rozważań na temat reklamy samej w sobie, dodać należy cytat przedstawiający utopijną, silnie nacechowaną ideologią socjalistyczną (jak całość publikacji), acz poniekąd trafną wizję:

„Rozwój technicznych środków masowego przekazu powoduje, że kontakt z odbiorcą występuje często niezależnie od jego woli; reklama towarzyszy człowiekowi codziennie, modeluje sposób życia i wzbogaca kształt osobowości. Treść tego poglądu obliguje nadawców do odpowiedzialności za formę i wartość merytoryczną przekazu.”










Źródła:
Michałowska Maria, Estetyka reklamy. Warszawa: Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, 1976.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Woda zaiste toaletowa

Kampania Ambi Pur obrazująca dosłowne znaczenie popularnego "Eau de Toilette".
Natknęłam się na nią dopiero dzisiaj. To jest dopiero doskonała gra na stereotypach, metaforach
i konwencjach.






Advertising Agency: JayGrey Sydney Australia
Creative Director: Jay Furby
Art Directors / Copywriters: Jay Furby, David White
Photographer: Toby Burrows
Retoucher: marcus@cave,
Account Services: Vanessa Long, Claire Manning
Client: Sara Lee
Marketing Manager: Karen Gerard
Brand Manager: Anthony Fotoulis
Published: September 2009

Źródła:
http://www.swiatobrazu.pl
http://capu.pl/