bo jak go nie znać, mając do czynienia z polskimi serialami... Tam produkty (czy też marki,
bo zazwyczaj o plasowanie marek tu właśnie chodzi) lokuje się tak natarczywie i ostentacyjnie, że nawet najmniej spostrzegawczy widz jest w stanie to zauważyć. Pewnie o to właśnie chodzi. Osobiście preferuję sposoby lokowania, które są nieco mniej narzucające się, ale o te
w polskich produkcjach trudno.
Bardziej interesujące od popularnego product placement wydaje mi się jednak mało znane
product displacement. Pierwszy raz dostrzegłam zjawisko w niezbyt ambitnym, acz miłym filmie -"Gnomeo i Julia", gdzie jeden z krasnali ogrodowych korzystał z laptopa, na którym widniało świecące logo, lecz wyjątkowo nie było to jabłuszko, a apetyczna gruszka.
product displacement. Pierwszy raz dostrzegłam zjawisko w niezbyt ambitnym, acz miłym filmie -"Gnomeo i Julia", gdzie jeden z krasnali ogrodowych korzystał z laptopa, na którym widniało świecące logo, lecz wyjątkowo nie było to jabłuszko, a apetyczna gruszka.
Po takim wstępie nie muszę chyba tłumaczyć, o co w product displacement chodzi. Nie muszę,
ale mogę. Toteż śpieszę z wyjaśnieniem, iż product displacement to specyficzny sposób przedstawienia marki w przekazie audiowizualnym (zwykle telewizyjnym), który przypomina parodię dobrze znanego, rozpoznawalnego i kojarzonego z marką symbolu, logo. Może być to jabłuszko ugryzione z dwóch stron zamiast z jednej. Taki sposób przedstawienia marki,
po pierwsze, nie pociąga za sobą kosztów, jakie należy ponieść umieszczając w serialu lub filmie nazwę firmy czy jej prawdziwe logo. Po drugie, zwykle wykorzystywane jest w przekazach, które trafiać mają do specyficznych odbiorców - młodych, z dużych miast, wykształconych -i wtedy sprawdza się lepiej, aniżeli tradycyjny product placement.
ale mogę. Toteż śpieszę z wyjaśnieniem, iż product displacement to specyficzny sposób przedstawienia marki w przekazie audiowizualnym (zwykle telewizyjnym), który przypomina parodię dobrze znanego, rozpoznawalnego i kojarzonego z marką symbolu, logo. Może być to jabłuszko ugryzione z dwóch stron zamiast z jednej. Taki sposób przedstawienia marki,
po pierwsze, nie pociąga za sobą kosztów, jakie należy ponieść umieszczając w serialu lub filmie nazwę firmy czy jej prawdziwe logo. Po drugie, zwykle wykorzystywane jest w przekazach, które trafiać mają do specyficznych odbiorców - młodych, z dużych miast, wykształconych -i wtedy sprawdza się lepiej, aniżeli tradycyjny product placement.
Przykładami filmów i seriali, w których doszukamy się product displacement są:
"Sex and the City", "Ja, Robot", "Casino Royale" ( właśnie za cudowny placement i displacement uwielbiam Bonda), "Simpsonowie" itd.
"Sex and the City", "Ja, Robot", "Casino Royale" ( właśnie za cudowny placement i displacement uwielbiam Bonda), "Simpsonowie" itd.
Lubię ten sposób lokowania marki, ponieważ, w przeciwieństwie do ostentacyjnego plasowania, odnoszę miłe, podbudowujące moje ego wrażenie, iż twórcy przekazu nie traktują mnie jak głupka, a może nawet więcej - wierzą w moją inteligencję (mniejszą lub większą) i ufają,
że prawidłowo odczytam żartobliwy komunikat. Często jednak, twórcy przekazu nie są tożsami
z przedstawicielami działu marketingu danej marki, ponieważ wciąż naprawdę rzadko displacement jest świadomie stosowaną techniką marketingową.
że prawidłowo odczytam żartobliwy komunikat. Często jednak, twórcy przekazu nie są tożsami
z przedstawicielami działu marketingu danej marki, ponieważ wciąż naprawdę rzadko displacement jest świadomie stosowaną techniką marketingową.
Niewiele informacji na temat product displacement można znaleźć w sieci, jeszcze mniej poza nią. Liczę na to, że wkrótce pojawi się ich nieco więcej. Samo zjawisko, jako jeszcze niezdefiniowane, może być traktowane również jako ukrywanie rozpoznawalnego znaku, by uniknąć opłat za jego wykorzystanie. I w tym wypadku brzmi już mniej fascynująco.
Podsumowując, product displacement można odczytywać w dwojaki sposób:
1. Jako technikę marketingową, mającą w ciekawy sposób zwracać uwagę odbiorcy na konkretną markę, ale bez epatowania jej logo czy nazwą.
2. Jako próbę uniknięcia opłat za wykorzystanie wizerunku marki. Widzowi zdaje się,
że ma do czynienia ze znanym logo, chociaż w rzeczywistości nie wszystko jest dokładnie tak, jak w faktycznym znaku firmowym.
że ma do czynienia ze znanym logo, chociaż w rzeczywistości nie wszystko jest dokładnie tak, jak w faktycznym znaku firmowym.
Przypuszczam, że istnieje jeszcze trzeci sposób: czyli połączenie dwóch powyższych.
Źródła:
Juan Salvadro Victoria Mas, Hollywood i marki: Product placement w kinie amerykańskim. Warszawa: Wyd. SWPS Academia, 2010.
http://www.urbandictionary.com/
http://www.youtube.com/watch?v=VIvCfNKg8qM&feature=player_embedded
http://www.abc.net.au/tv/hungrybeast/stories/product-displacement/
http://en.wikipedia.org
http://hatalska.com/
http://productdisplacement.tumblr.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz